Adam Słomczyński:
„Gdzieś około drugiej czy trzeciej, gdy przewaliły się nawałnice nalotów i zapanował względny spokój, zjawił się blady i zgarbiony, w przykrótkim paletku, zaniepokojony naszym losem Szwankowski. Głęboko wstrzaśnięty zostal widokiem, jaki mu się przedstawił. Nie mogąc zdecydować się na pozostawienie nas samych pozostał w Arsenale na noc. Nocowaliśmy razem na tapczanie w izbie kancelaryjnej, wsłuchując się długo w huczące detonacji rozrywających się gdzieś pocisków i rozpamiętując przeżyte po raz pierwszy tak bezpośrednio ciosy”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz