poniedziałek, 25 czerwca 2012

Adam Słomczyński:
Gdzieś około drugiej czy trzeciej, gdy przewaliły się nawałnice nalotów i zapanował względny spokój, zjawił się blady i zgarbiony, w przykrótkim paletku, zaniepokojony naszym losem Szwankowski. Głęboko wstrzaśnięty zostal widokiem, jaki mu się przedstawił. Nie mogąc zdecydować się na pozostawienie nas samych pozostał w Arsenale na noc. Nocowaliśmy razem na tapczanie w izbie kancelaryjnej, wsłuchując się długo w  huczące detonacji rozrywających się gdzieś  pocisków i rozpamiętując przeżyte po raz pierwszy tak bezpośrednio ciosy”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz